Tym razem odwiedził Kraków. To ponoć ten prawdziwy z Laponii. Nie było reniferów, ale były elfy ;-)
Robiąc wczoraj te zdjęcia przypominałem sobie jak pisałem listy do Mikołaja i... łza się w oku kręciła. Nie pamiętam wszystkiego o co prosiłem w tych listach, bo niewiele wtedy było, ale kilka wymarzonych prezentów sobie przypominam. Byłem szczęśliwy jak dostałem takie luksusy jak pomarańcze i banany. Pistolet Precyzja też był moim marzeniem nie wspominając o resorakach z firmy Matchbox. Ale to było dawno temu.
Nie tak dawno, listy do Mikołaja pisał mój syn. Ostatnio znalazłem jeden z takich listów i tak jakoś cieplej się zrobiło na sercu. Niestety czas mija nieubłaganie i listów za oknem już nie znajduję. Szkoda :-(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz